"O duchowej sile narodu świadczy również dobry sport, czyli taki, który przyczynia się do harmonijnego i integralnego rozwoju człowieka - duszy i ciała " papież Jan Paweł II
Aktualności

10 - 08 - 2011

Ryszard Stoecker

 

ŻYCIE SINFONIMUZIKERÓW W OBERSZLIZIEN

 

Persony:

Emil Gelnick, chop, 35-40 lot

Rudolf Fajkosz, chop, 37-40 lot

Józek Sztojer, chop, 34-39 lot

 

Narrator

Didaskalia po polsku. Treść sztuki w języku śląskim.

 

/Późne lato 1945 roku. Świetlica kopalni „Rokitnica”. Na ścianie wisi plakat przestawiający 2 górnicze wieże wyciągowe i kopalniane budynki na tle wschodzącego słońca. Na plakacie napis: „Rokitnica 29 lipca 1945. Poświęcenie sztandaru i otwarcie świetlicy.”. Gdzieś obok przypięto hasło:” Kopalnie muszą być bastionem Polski Demokratycznej’. Mniejszymi literami: „ Gen. Dyw. Ob. Zawadzki. Z przemówienia na Pierwszym Ogólnopolskim Zjeździe Pracowników Przemysłu Węglowego w Katowicach, w dn. 29.4.1945.” Trochę nieładu, świadczącego o częstych zmianach w wyglądzie świetlicy. O ścianę opierają się jakieś odwrócone obrazy, z boku umieszczono wielki stół, wokół którego znajdują się stare, drewniane krzesła. Jakieś paprotki i puste flakony na stole i na parapetach wielkich okien, itp. Dwóch trzydziestokilkuletnich mężczyzn toczy rozmowę/.

 

Emil Gelnick: -Ja, ja, Rudek, ty sie musisz uwierzić, że sam, na Ślonsku, bez muzyki niy ma życia… Co, jo żyja dzienki tymu, że jo je muzyk. Jak w trzydziestym dziewiontym one włonczoły do Rajchu Katowice, to jo sie znaloz robota w rundfunkorkiester, co obstalowali przi rundfunku w Kattowitz. Ja, ja, jo boł tam dirigent. Trzymołech taktsztok, a one, znaczy sien muzikery, grały szyjn melodie, choćby „Lili Marlen”..
/nuci/…uhmmmm, ajny kazerne, sztic alajn… uhmmm.

 

Rudolf Fajkosz: - Tyj, Emil, dej se pozór, ktoś usłyszy i cie wyślom ciulać w skała w Rusy, w Sybirien….

Emil Gelnick: - Ja, jo boł najpierw die erste gajge, tyn najważniejszy w orkiester, a po tym jak ony wzienły do wermachtu Achima Blaszke, co boł dirigent, gebornen w Paniófty Szląskie, one mnie zrobiły direktor rundfunkorkiester Kattowitz…

Rudolf Fajkosz/ przerywa/- No, ja, tyś przeżoł. A łon przeżoł, tyn Achim Blaszke ?

Emil Gelnick: - A skond ! Jego frau dostała nachricht, że łon zginoł jusz w szterdziestym, we Francyi,. Łon mioł jednego syna, tyż zginoł, potym, na ostroncie, a mioł dopiero 17 lot. Óna


2.

pokazywała potem ajzekrojc, co jej chop dostoł za bitwa, jusz nie wiym kaj óna boła, kajś w we Francyji. .

 

Rudolf Fajkosz;- Wienc, to że łon boł muziker go nie wybronioło…

 

Emil Gelnick; - Ale mnie wybronioło !. Jo żech jeszcze boł fynf monaten w tym rundfunkorkiester i mnie wzienli do afrikakorps. Żech dryjny i dryjny godoł, co jo je muziker aus Kattowitz rundfunkorkester aż się dostoł do wertretung orkester przi samym oberkomando der korps, a som Rommel doł mi uściskać jego rynka… Ja, ja trzi abo cztery muzikery przeżyli, bo ich wzioły Angliki do gefengenszaftu, a potym puścioły. Ale łone nie byli od nos, łone byli , ja, ja, jedyn z Ulm, zaś inkszy z Degendorfu, wiencyj jusz nie spamientołech. Jo pamientom, że tylko fynf abo seks muzikerów z orkiester bóło zabityś za firera jak jo boł dirigent. Mnie tyż wzioły Angliki jako gefangera, a nawet żech muk grać u nich, w rundfunkorkiester Manchester, ale mnie ciongło sam, do Hindeburga, bo żech mioł tu lipsta o imieniu Edeltraud. Ja, Rudek, gefrajtry co mieli gewery, a niy grali nikaj, chyba ze cwanciś chopów z Rokitnitz, Hindenburga, Glajwic czy Kinigshute boło zabitych jak jo tam żech boł . Jo nie znom nikogo ze Ślonzoków z Rokitnicy abo Hidenburga , co przeżoł afrikorps a nie boł kajś w orkiester. Jak chop umioł grać choźby na cili, jusz go nie puszczali, dawali na jejigo pozór, co by nie zabili go za prendko. I bez to co drugi albo trzeci Ślonzok w wermachcie groł na czymś. I to łony gównie przeżyli tyn krig..

 

Rudolf Fajkosz: - Ja, muzik, muzik – terazki nie byndzie muzik ! Czytej się, czytej się;/czyta, podnosząc kartkę/ „Centralny Zarząd Przemysłu Węglowego Organizuje Bezpłatne Kursy Języka Polskiego. Kursy są obowiązkowe. Uchylanie się od obowiązku uczestniczenia w kursie grozi odpowiednimi sankcjami karnymi, w tym zwolnieniem z pracy.” O, i drugi papiyr: -„ W związku z nieregularnym uczęszczaniem na kurs języka polskiego proszę kierowników oddziałów i sztygarów o zwrócenie jeszcze raz zainteresowanym, że nieuczęszczanie na kurs, spóźnianie się, jak również lekkomyślne opuszczanie kursu, pociąga za sobą wydalenie z pracy, pod groźbą nieprzyjęcia nieposłusznych do żadnej innej kopalni. Tych, którzy zdecydowanie odmówili uczestnictwa proszę podać kierownikowi kursu jako kandydatów do noty natychmiastowego zwolnienia.” O, a tu:- Za nieuczęszczanie na obowiązkowe zajęcia kursu języka polskiego wstrzymuje się przydział cukru na dodatkowe karty żywnościowe na październik 1945 roku. Uzyskany w ten sposób cukier przeznacza się na stołówkę dla uczestników kursu, którzy regularnie uczęszczają na kurs. W dniach 15 do 17 września (poniedziałek – środa)w godzinach od 15,30 do 17 w sali zajęć kursu winnych wzywa się o usprawiedliwienia nieobecności. Po upływie tego terminu winni zostaną usunięci z pracy bez możliwości przyjęcia na inną kopalnie.” Chcesz mieć cukier i w ogóle chcesz robić musisz iść na kurs. Muzik se, chopie, możesz mieć w gowie, terazki się mosz uczyć jenzyka.!

Emil Gelnick: A co, jo umia godać po polsku ! To co my godomy to niy je po polsku ? Przeca jo godom z tobom po naszym czyli po polsku, inakszej niźli z gefrajtrem z wermachtu na froncie w afrikakorps !?

 

Rudolf Fajkosz: - My godomy po szlonsku,a a teraz sie bydymy uczoły godać po polsku..
/chwilka ciszy a potem mówi dalej:/A znosz ty te najnowsze wice, ale za to grozi surowy sztraf…

3.

Emil Gelnick- Jerunie, za firera tysz grozioło koncentrations lagrem, godej, przeca nie pójda z tym do Rusów czy Poloków…

Rudolf Fajkosz: - Jedyn żech słyszoł w Hindenburgu, a tym drugi na banhofie we Glajwic..Ja. no to je tak: Stoi chop w geszefcie Cyntrofarb koło banhofu w Hindeburgu i sie liczy: „firundcwajcich, fynfundcwancich, zeksundcwajcich” . Z tyłu słyszy – „przestoń pan, jesteś pan Polak ? Nie, odpowiada tyn, co liczoł – „jo jezd ino po szpecfarba, laku nie chcą”…

Emil Gielnik/ trochę uśmiechając się/ - No, a drugi..

 

Rudolf Fajkosz: - F cugu, obecnie pociongu, gejen obecnie jedzie, gebelka obecnie konduktorka, zug obecnie pociong, halten obecnie zatrzymuje sien, gebelka obecnie konduktorka, aussztagen obecnie wysiada, szrajen obecnie wreszczy: Glajwic obecnie
Glywyce !. Jakiś fargast obecnie pasażer, antwortet obecnie odpowiada: Sig hajl ! obecnie do widzynia ! !

Emil Gelnick: -Ja, ja …/blado się uśmiecha/ Za to się idzie do largu i szmary biere po pysku łod funkcjon oficjeren!

/Nagle z impetem otwierają się drzwi; wchodzi mężczyzna w podobnym do rozmawiających wieku/

Rudolf Fajkosz: -Co je, Józek, coś taki gibki…

 

Józef Sztojer- Som dwa nachrichty – oba dobre ! Żech boł u bracika w Bielsku, tam na targu, żech kupioł płyta do gramofonu. Emil, ty mosz taki w doma, to się posłuchomy..

Emil Gelnick: - Ale co to je ?

Józef Sztojer: - Chopie, nigdy niy zgadniesz..

Emil Gelnick- Amerykańskie szlagry, co boły przez Gebelsa zakazane…

 

Józef Sztojer: Niyy, jo to kupioł łod jednego Ruskiego…

Emil Gelnick: Ach, niy bynda słuchoł Kalinka Maja ! Rusy to puszczały dryjny z gośników jak sam weszły..

Józef Sztojer: - Niy, to wom odkryja ta tajemnica: to jezd rusko synfoniorkester, któro gro, kogo, zgadujcie; to wam powiem, bo nigdy nie zgadniecie ; Richarda Wagnera ! Tristan und Izolde, Tanhojzer, Zygfryd, jeronie, bydymy płakać, jak łony to szpilujom, jeronie..

Rudolf Fajkosz - Tyś je chyba gupi, Wagner szoł bez wojna w rundfunku, to je chyba terazki zakazane, Józek. I te Rusy majom zagrać Wagnera ! Już to widza !

 

Emil Gelnick : - Rudek nie gap się na Józka jak byk na masorza. Ja…, to nie je takie gupie –Rusy a Niemcy majom podobna dusza. Ony muszom być wziente za morda to som artysty. I
4.

Rusy czujom wielka muzyka. To samo Niymcy. My Ślonzoki som trocha inne – my somy jak Czechy, u nos folkmuzik je ważniejszo niż synfonii. Ale muzikalne my somy ! Barzi niźli Poloki. Ja, jo ci to puszcza, to je ciekawe, pokoż ino to…/ogląda płytę/Ja, Tanhojzer, uwertura, dyryguje jakiś Pawlow, a gro sztad sinfoniorkiester Leningrad….No ja, posłuchomy to w doma u mnie..

Rudolf Fajkosz :- Jezdeś pewny Emil ?


Emil Gelnick;- Ja, jo je pewny, myśla se: my tysz by byli dobre w ruskich symfoniach…No, Czajowski, Musorgski..

Rudolf Fajkosz: - A fto to je ? Te, Hezus, jaki łon mondry, widać mo szule skończona..

Józek Sztojer: Terozki cwajte nachricht – jo godoł z prezydentem Hindenburga Dubiel Pawłem i łon pedzioł, że Rusy się zgadzają, co by zrobić taka złożona z hajerów sztad orchester ! Óne decyzja zostawiają Polokom…
.
Emil Gelnick; - Jezus, na prowda, on tak pedzioł ?!

Józef Sztojer; Ja, ja, to je prowda. Emil, ty znosz tych ludzi, co grajon nie ino na cyli ale i na inkszych instrumentach, one som z Rokitnicy, Miechowic, Zaborza, Porymby, Hindenurga. Spisz mi jejich name a jo się postarom co by ony do ciebie przyszły. Ja, ale najpierwyj do mnie, do tych co nie som zapisane, to ich zapisza na kurs polskiego. Muzik nie muzik, ale muszom się pierwy uczyć godać po polsku. Jo im spróbuja to wyłonacyć, co szlonski nie je to samo co polski, a że się muszom na stare lata nowego jenzyka nauczyć. Got danke, on je podobny do szlonskiego, gramatyka przeca je tako samo, ino ty słowa, jak geszenk, gardiny, no i… trza zastompić inkaszymi, tymi polskimi.

 

Rudolf Fajkosz: -Jo się boja, że się nie naucom, łony myślom, że godajom po polsku, bo przeca niy po niymiecku godali ich starziki, a tyn je ich jenzyk…

Józef Sztojer;- Wiym, wiym, ale muru gowom nie przebijesz, niych się zapiszom na tyn kurs, bo jak niy to bendom wrogi Poloków..

Emil Gelnick: One w większości robiom na dole. Ja, jo nie wiym czi niektóre sie zgodzom chodzić na tyn kurs jenzykowy, bo one tysz godajom, że przeca tak godajom w doma, z dzieckami, a godajom po polsku. Taki Achim Brast, co robi tera na przodku w Rokitnicy to
gro na połzonie to łon im jusz pedzioł, że na żadyn kurs nie byndzie chodzioł, nawet jak mu obetnom cukier-karte. A jo go widza w orkiester, bo nie ma przeca drugiego, co mi groł na połzonie. Zaś tyn Jorg Sznupek z maszynowni to ci nie godo po naszymu ani trocha, to się może uczyć - możno sie zapisze, łon gro na waldhorn; to się ciesza, bo niy ma takego sam co by groł na waldhorn.

Rudolf Fajkosz;- Skond to wiysz ?

 

Emil Gelnick: Łon się głosioł jak jo pytoł chopów na grubie wto na czym umie..

 

5.

Rudolf Fajkosz;- To niy wiadomo czy łon richtiś umie…

Emil Gelnick:- Przeca jo to sprawdza zarozki. Jo czuja że łon kończoł muzikszule na tyj waldhorn, jo to czuja…Przeca by się nie głosił – waldhorn to je rzadki muzikinstrument…

 

Józef Sztojer;- To róbcie ta lista, eny gibko, co sie Dubiel i Rusy nie rozmyślom !

Rudolf Fajkosz;- Tego Jorga Gansere z G acht znocie ?

Emil Gelnick:- Niy, a wto to je ?

 

Rudolf Fajkosz;- Łon piynknie groł na mundharmonike na odpuście w Annakirsze w Hindeburgu w czterdziestym roku, a potem go wzienli do krigsmarine i boł na ubocie. Łon godo, że łon przeżoł to tysz je cud…

Emil Gelnick:- Ach, że groł na mundharmonii to jeszcze niy znaczy,że to je muziker co się nadaje do filarmoniorkiester. Nie znom chopa ale niych przyjdzie sam do świetlicy na próba to zobaczą czi je muzikalny i co umie.. Jo znom wiencyj niźli drajcich chopów co grajom, co możno pedzieć – som muzikery…

 

Rudolf Fajkosz; Nie somście za barzo ambitne ? Przeca możecie robić orkiester na śluby, lajcht muzik, romans muzik…

Emil Gelnick:-Niy, chopie, to byndzie synfoniorkiester, cało filhamoniker, jak boło u Karajana. taka co nie ma nikaj na świecie, bo robotniki bendom grać symfonia…Jo wiym, że jo poradza taka filharmonii zrobić tu w Hindenburu, z miejscowych chopów, nawet tych, co teraz ciulajom w skały na grubie…


Józef Sztojer;-No ja, Emil mo recht. Takich dancorkiester je już dużo, ale prawdziwa muzik je synfonimuzik. Jak łony godajom, że terazki jezd władza ludu, ja nu, to dejcie hajerom z Hindenburga szansa coby boła sam symfoniorkiester. A łony nom ta szansa dajom ! Przeca jo godoł z samym prezydent – Dubielem, łón to popierwo, bo tysz je Ślązok. A jeden Rus, generał, to kończoł muzikszule we Moskwie i doł zgoda na ta filharmoniorkiester.

Rudolf Fajkosz:- Jo rozumia, że mocie dużo placu na probe, ale skond weźmiecie instrumenty ?

Emil Gelnick:-Ach, no tu się uż niy bój ! Łony trzymajom je w doma. Jak muzikery w denciokach. Chopie, łony majom w domu niy ino violiny, ale tysz trompety, pouzony, waldhorny i klarinety !

Józef Sztojer;-Godołech z Dubielem, łon byndzie godoł z grube-direktor Rokitnica, co by ich z doła zwalniali jak bendom mieli probe…

Emil Gelnick:- Ja, żeby tysz tak było na innych grubach niy eny na tyj….

 

6.

/Nagle bardzo głośno rozlega się fragment uwertury do opery Ryszarda Wagnera ‘Tannhäuser”. Muzyka głośno rozbrzmiewa przez około 3 minuty, w tym czasie pojawia się na ekranie film z wykonującą ten utwór orkiestra – może to być znane nagranie Berlińskich Filharmoników po dyrekcją Herberta von Karajana. Po ściszeniu muzyki, która ciągle stanowi podkład pod dziejące się na scenie zdarzenie, pojawia się i wychodzi na pierwszy plan ubrany w smoking narrator./

 

Narrator. – Proces wykluwania się filharmonicznej orkiestry w Zabrzu trwał jeszcze 4 lata. Wiosną 1950 roku prawie sześćdziesięciu ubranych w wyjściowe mundury górnicze symfoników zabrzańskich dało w sali przy ulicy Wolności w Zabrzu swój pierwszy koncert. W programie był min. Rimski-Korsakow, Chaczaturian, Moniuszko. Tak powstała Filharmonia Górnicza Związku Zawodowego Górników w Zabrzu. Był to jedyny w Europie tego typu zespół orkiestralny. Muzycy Filharmonii Górniczej, w większości pracownicy śląskich kopalń, otrzymywali niewielkie wynagrodzenie, Wielu stanęło przed dylematem: czy pracować na kopalni za dużo większe wynagrodzenie czy poświęcić się muzyce, bowiem próby i coraz większe wymagania artystyczne uniemożliwiały dzielenie innej pracy z pracą w orkiestrze symfonicznej. Muzycy z Zabrza w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wyjechali na gościnne występy m,. do Czechosłowacji, ZSRR, Japonii. Jerzy Waldorff, wielokrotnie pisał, że poziom artystyczny filharmonii górniczej jest wyższy niż wielu państwowych orkiestr symfonicznych. W 1954 roku muzycy zdobyli I nagrodę na Festiwalu Muzyki Polskiej w Warszawie. Zespołem Filharmonii dyrygowali m, in. Grzegorz Fitelberg i Karol Stryja. Z zespołem występował min. Bernard Ładysz, Andrzej Hiolski i wielu innych wybitnych artystów. W latach osiemdziesiątych Filharmonia Górnicza otrzymała tytuł Państwowej Filharmonii Zabrzańskiej. Istnieje nadal. Ma teraz siedzibę w Zabrzu w Parku Hutniczym. Orkiestra składa się ze śląskich muzyków symfonicznych, najczęściej pochodzących z Zabrza, Rudy Śląskiej, Gliwic i okolic, którzy są już trzecim pokoleniem synfonikerów znad Bojtnery, jak ich się nazywa w Chorzowie czy Katowicach. Bojtnera – informacja dla nieznających Zabrza – niewielka rzeczka – ściek, zwana tez Bytomką.

 

/Narrator kłania się dostojnie. Gwałtowne „wybucha” muzyka, która dotąd była ledwie słyszalnym tłem dla narratora. Muzykę słychać jeszcze około 1 minuty, rozlega się coraz ciszej/

 

 

Koniec